Od wielu już lat jestem fanką literackiej Basi, nie tylko ze względu na jej bliskie mi imię 🙂 Niezwykłym i zdecydowanie godnym uwagi jest dla mnie fakt, że ta seria się nie starzeje i zachwyca kolejne pokolenia przedszkolaków – to taki książkowy must have w każdym domu, ośmielę się nawet stwierdzić. Nie raz, nie dwa zachęcałam do sięgnięcia po kolejne tytuły pełne pokrzepiających historii, opowieści, które mimowolnie oswajają emocje, napisane w taki sposób, że bawią równie intensywnie dzieci, jak i dorosłych.
„Basia i rower” to pachnąca jeszcze świeżością najnowsza część cyklu (wyd. Harper Collins Polska, 2021), którą Zofia Stanecka poświęca tym razem sprawie jednośladu. I jak zwykle jest to tylko pretekst do pochylenia się nad o wiele ważniejszymi kwestiami, jak relacje rodzinne i te nieco skomplikowane między rodzeństwem, oswajanie strachów, odnajdywanie wewnętrznej odwagi, potrzeba dogonienia starszego brata… Rower przeplata się przez tę opowieść dając punkt wyjścia dla spraw istotnych życiowo, nie tylko dla przeciętnego przedszkolaka w wieku tytułowej Basi.
Amatorzy Basiowych przygód mogą być spokojni – w tej historii Zofia Stanecka również stawia na rodzinne ciepło, miłość i zrozumienie, niesie kojący oddech i pozwala na bycie niedoskonałym. Piknik wieńczący fabułę jest obrazem ciut sielankowym, ale i zabawnym, a także najzupełniej zwyczajnym, jakie bywają w normalnym życiu, odbiegającym od wysmakowanych wizji blogerek parentingowych.
Nie można sobie też wyobrazić Basi bez charakterystycznej kreski Marianny Oklejak, której wyobraźnia plastyczna na stałe wykreowała wesołą bohaterkę w bluzeczce w paseczki. Jednym słowem – „Basia i rower” jest trochę jak podróż w dobrze znane rejony, oswojone i lubiane. Może i nie zaskoczy, nadal to jednak sprawdzona jakość, dobra literatura i ciekawa ilustracja. Świetna na wakacje i nie tylko.
Barbara Górecka / Dom Bajek
