1.
W pewnym lesie żył sobie biały pająk. Często chodził na spacery po łąkach i wyplatał z rosy pajęczynki. A był to dobry pająk, krzywdy nikomu nie robił i ze wszystkimi dobrze żył.
Pewnego dnia siedział na skraju pagórka, zasłuchany w piękny śpiew skowronka. Naraz zrobiło mu się bardzo smutno. Widząc to ptaszek przerwał swą pieśń, sfrunął z gałęzi i spytał:
– Dlaczego jesteś smutny, pajączku? Czy brzydko śpiewam?
– O nie, skowronku. Twój śpiew jest przecudny. Jakżebym chciał tak pięknie śpiewać…
– Spróbuj więc
I skowronek zaśpiewał, a za nim pająk miał powtórzyć. Po paru próbach jednak pająk zrezygnował, bo brzmiał okropnie, więc jeszcze bardziej się zasmucił.
– Wiesz, skowronku, chyba nie potrafię śpiewać. Bardzo chciałbym mieć jakiś talent, ale nie wiem jaki.
Ptaszek zamyślił się, a że niedaleko przechodził wilk, więc zawołał go, aby przyszedł do nich.
– Witaj wilku! Co robisz?
– Biegam po lesie. To jest bardzo przyjemne. Potrafię tak zwinnie skakać, że nie nadepnę ani jednego kwiatka. Żadne zwierzę w lesie nie biega tak szybko, jak ja i jestem z tego dumny.
Pająk był tak zachwycony, że aż zaparło mu dech. Pełen nadziei zapytał:
– Wilku! Czy nauczysz mnie biegać?
– Z chęcią – odpowiedział wilk – chodź, pokażę ci, a ty popędzisz za mną.
Tak też zrobili. Wilk skoczył raz, dwa i już go nie było. Pająk zaś tak zaplątał się w swoje osiem nóg, że przewrócił się i ledwie mógł poruszyć. Widząc to, siedzący opodal świerszcz przyszedł mu z pomocą.
– Co robisz? Pająki przecież nie biegają. To robią wilki.
– A co robią pająki, świerszczu? – zapytał biały pająk z nadzieją.
Świerszcz pomyślał chwilę i odpowiedział:
– Nie wiem. Świerszcze grają na skrzypcach, żeby innym było przyjemniej. Usiądź, zagram ci, może coś wymyślimy.
I tak siedzieli oboje na mchu, a pająk ze swojej troski pochlipywał ukradkiem, tak, żeby świerszcz nie widział, bo nie chciał mu zrobić przykrości. Gra była zaś cudowna, więc pająkowi wkrótce zrobiło się trochę lepiej.
2.
W tym samym czasie szedł przez świat Dziadek Mróz i rozglądał się- czy to już pora na zimę, czy powinien też jeszcze poczekać. Usłyszał muzykę i podszedł bliżej.
– Witaj Dziadku Mrozie! – powiedział świerszcz.
– Wspaniale grasz świerszczu. Czy mogę usiąść chwilę, by posłuchać cię?
– Oczywiście!
Po piosence zaś Dziadek Mróz zagadnął białego pająka, widząc jego troskę:
– Co ci jest, pająku?
– Dziadku, jest mi źle. Każdy ma jakiś talent. Skowronek pięknie śpiewa, wilk szybko biega, a świerszcz gra na skrzypcach. Ja też chciałbym mieć jakiś talent.
– Ależ pajączku! Co też ty mówisz! Kiedy tu szedłem zachwycałem się cudnymi pajęczynkami porozwieszanymi między drzewami. Są tak delikatne i koronkowe, że trudno oczy oderwać. Nikt w lesie nie potrafi pleść takich arcydzieł. Wiesz, wtedy pomyślałem sobie, że mógłbyś chodzić ze mną po świecie , żeby i inni mogli zachwycać się twoimi pajęczynkami.
Pająk był tak zaskoczony, że nie wiedział, co powiedzieć. Poczuł się bardzo dumny i uśmiechnął się, a Dziadek Mróz mówił dalej:
– Możesz zamieszkać w mojej kieszeni, będzie nam razem raźniej. Ja chodzę i pokrywam świat zimowym pejzażem, ty mógłbyś wtedy haftować na szybach kwiaty i gwiazdki.
Pająk zgodził się i oboje uradowani ruszyli w świat.
3.
Od tej pory okna są pokryte w mroźne poranki cudną koronką – dziełem białego pająka, mistrza nad mistrzami, który jest szczęśliwy, bo odnalazł swój talent.