Please select a page for the Contact Slideout in Theme Options > Header Options

Ciągnie wilka do lasu. Recenzja.

Ciągnie wilka do lasu. Recenzja.
9 stycznia 2020 Redakcja DZIECI

Wiele jest książek mówiących o niesfornych dzieciach, które potrafią wykorzystać niejeden moment w celu czmychnięcia spod opieki rodziców. Historie te bywają dydaktycznie mrożące krew w żyłach, czasem nieco smutne i pełne tęsknoty za ciepłem ukochanej osoby, czasem to zwyczajnie mini wersje powieści awanturniczych – pełne przygód i beztroskiej zabawy.

„Wilczki” Svenji Herrmann w przekładzie Anny Urban (wyd. Media Rodzina, 2018) łączy w sobie wszystkie trzy wymienione pierwiastki. Oto wataha wilczych szczeniąt wymyka się z przytulnego legowiska pod nieobecność polującej matki i rusza na podbój dzikiego lasu. Wesołe przygody stadka niepokornych maluchów koncentrują się wokół tętna drzew, odgłosów boru, zwierząt i tajemnic, które niesie ze sobą gęsta knieja. Czasami ich perypetie bywają zabawne – jak wtedy, gdy spotykają swoje odbicia w wodzie jeziora, czasem trochę niepokojące – gdy na ich drodze widać nogi odpoczywającego myśliwego. Beztroska i zew przygody zaczyna nieco blednąć w momencie, w którym czterem wilczkom zaczyna doskwierać głód i coraz większy niepokój, czy na pewno zdołają odnaleźć drogę do domu. Wspomnienie matki potęguje jeszcze to uczucie. Jak na dobrze skonstruowaną opowieść przystało wszystkie te emocje, w książce wyrażone pod postacią rozdzierającego serce wycia do księżyca na nocnym niebie, wynagradza ciepło matczynego futra, które bezpiecznie opatula marnotrawnych synków.

Równie ważne co tekst, a może nawet istotniejsze, są w „Wilczkach” ilustracje. Józef Wilkoń, mistrz już niemłody, a nadal w pełni sił i fizycznych i twórczych stworzył świat tajemniczego lasu za pomocą najbliższej sobie techniki, akwareli. Fenomenalnie rozprowadza farbę bawiąc się jej fakturą, formą na wpół abstrakcyjną kreując niespokojne desenie kory drzew, rozpryskujące się krople wody czy blask złocistego księżyca. Właśnie owa niepokorna forma i niedająca się ująć w konkretne ramy plama oddaje całą złożoność tej historii, która niesie w sobie wezwanie do wolności.

„Wilczki” można czytać, można tylko oglądać. To przykład sztuki prawdziwie wysokiej, a jednocześnie takiej, która nie onieśmiela, a wprost przeciwnie – oswaja z językiem abstrakcji malarskiej. Jeśli zawierzyć autorytetom podkreślającym, że obcowanie z wysokiej klasy ilustracją uczy dzieci przyszłego kontaktu ze sztuką, kształtuje ich wrażliwość i daje narzędzia, by otwierać się na działania artystyczne – własne lub innych twórców – spacer z wilczkami jest zdecydowanie dobrym i przemyślanym wyborem. I do tego niezwykle przyjemnym dla oczu.

DOM BAJEK
Barbara Górecka