Please select a page for the Contact Slideout in Theme Options > Header Options

Powoli chodzę i rozglądam się…

Powoli chodzę i rozglądam się…
5 października 2020 Redakcja DZIECI

…chciałoby się zaśpiewać z Mariuszem Lubomskim w rytm piosenki „Spacerologia”. Tymczasem codzienność rodzica, zwłaszcza starszych przedszkolaków i dzieci szkolnych, dalece odbiega od wizji sielskich spacerów, pracy z oddechem i delektowania się zmianami pór roku. Bardzo często wraz z nastaniem września ruszamy do boju, a ścieżkę wyznacza nam powtarzający się rytm przystanków: dom-placówka-praca-placówka-dom plus zajęcia dodatkowe, nierzadko rozsiane po całym mieście, o zakupach nie wspominając. Chcąc zapewnić potomkom wszechstronny rozwój zapełniamy im i sobie grafiki tygodnia śpiewem, tańcem, szachami, basenem, lekcjami językowymi… A szeroka oferta kusi i kusi.

Nie jest niczym złym szukanie ciekawych zajęć, które będą wspierać rozwój dziecka w różnych jego aspektach. Jeśli stawiać pytania, to może raczej o drugą stronę medalu – rodzica, który nie tylko musi się stać mistrzem logistyki, ale i chociażby kucharzem błyskawicznym czy aktorem wielu innych ról. „Mama w galopie” Jimeny Tello (wyd. Adamada, 2020) dotyka właśnie tego problemu, koncentrując się na postaci matki. Już wyklejka książki jest symboliczna – przedstawia czarno-białe rysunki kobiet z różnych stron świata, które łączy jedno – pęd. Każda trzyma za rękę jedno lub więcej dzieci i gna przed siebie. Wiecznie zasapana, wiecznie spóźniona, wiecznie zmęczona.

„Zasypiałam z myślą, że czasem bardzo trudno być mamą” – mówi narratorka książki, kilkuletnia dziewczynka, która opisuje powszedni dzień ich rodziny – zabieganą i zatroskaną mamę z dwójką dzieci. Mamę, która ze zmęczenia czasem płacze na ulicy, bo nie dosłyszała budzika i plan dnia runął. Dokładnie ta mama pewnego dnia wypowiada marzenie o tym, by być szybszą i bardziej efektywną… by następnego ranka obudzić się jako koń. Nowa postać rzeczywiście okazuje się przydatna w szybszym ruchu, ale posiadanie kopyt zamiast rąk utrudnia, a czasem wręcz uniemożliwia wiele spraw: przytulanie, czesanie włosów, wspólne wizyty w kinie…

Rysowane kredką ilustracje świetnie oddają ducha opowieści – wszechobecny ruch i emocje z nim związane, zarówno te trudne (strach, zniecierpliwienie, smutek), jak i łatwiejsze do zaakceptowania (radość w chwili rodzinnego galopu na grzbiecie konia). Szczególnie zaś zapada w pamięć topografia miasta z multiplikacją postaci tytułowej mamy.

To książka zbudowana na swoistym żarcie, jednak pod humorystyczną warstwą kryje się ważna wiadomość – naprawdę warto się zastanowić, czy ten cały pęd jest nam potrzebny? Czy chcemy, by nasze dzieci zasypiały z myślą o tym, jak nam jest ciężko? Podarujmy sobie czasem nieco luzu. Wszystkim to dobrze zrobi.

Barbara Górecka / Dom Bajek