Please select a page for the Contact Slideout in Theme Options > Header Options

Przytulanie na moich zasadach. Recenzja

Przytulanie na moich zasadach. Recenzja
25 września 2020 Redakcja DZIECI

Jak ważny jest dotyk w rozwoju dziecka oraz w budowaniu bliskiej relacji nie trzeba przekonywać nikogo. Gdy na świat przychodzi mały człowiek mimochodem mamy ochotę go tulić, głaskać, brać w dłonie maleńkie stópki czy rączki. W wielu rodzinach przytulanie zyskało rangę swoistego rytuału, elementu budującego pełną miłości i bliskości codzienność. Warto jednak mieć na uwadze, że czuły dotyk zarezerwowany jest dla osób najważniejszych i dobrze, by takim pozostał. Szanujmy granice własne i innych, uczmy tego również nasze dzieci.

„Tuli, tuli, cmok, cmok” Anity Lehmann to lekka w formie, odrobinę metaforyczno-poetycka historia o pięcioletniej dziewczynce (wyd. Kropka, 2020), która niespecjalnie wyróżnia się wśród rówieśników i rówieśniczek. Emma lubi się śmiać, ma długie ciemne włosy spięte w dwa sterczące kucyki i wielką miłością darzy swoich rodziców: mamę, która pachnie śniegiem i tatę, który ma dla córeczki zawsze czas na niedźwiedziowy ciepły uścisk. Uczucie, które ich rodzinnie spaja często wyrażają przytulaniem i pocałunkami.

Problem rozpoczyna się, gdy do domu przychodzą dorośli goście – ze swoimi przyzwyczajeniami czy zapachami, którzy oczekują powitalnego uścisku i całusa. Emma nie lubi gości, drażni ją skrzypienie babci przypominającej nietoperza, ciocia, która pachnie piwnicą i wujek, który ma zęby długie jak mors. Dziewczynka za każdym razem z dużą niechęcią myśli o czekającym ją powitaniu… Do czasu, aż w ich domu pojawia się kolejny członek rodziny – duży pies Tytan. „Tytan pachnie trawą i błotnistą kałużą”, ma dłuuuugi język, którym chętnie liże twarze pochylających się nad nim osób. Emma nie tylko to akceptuje, ale w zwierzęciu szuka zarówno przyjaciela, jak i naturalny argument w walce o jej prywatną przestrzeń wolną od przytulania.

Kasia Fryza intrygująco sportretowała nie tylko dziewczynkę, ale i jej krewnych, którzy w wyobraźni Emmy są postaciami zwierzęcymi: mama to pręgowany ryś, tata- wielki niedźwiedź, babcia – nietoperz, ciotka – łabędź, a wujek – mors. Warszawska ilustratorka zgrabnie żongluje motywami umieszczając je w charakterystycznie ciasnej przestrzeni mieszkania.

„Tuli, tuli, cmok, cmok” to tytuł, który jest odpowiedzią na bolączki małych dzieci. Dziewczynek, które nie mają ochoty dygać i przytulać się z każdym gościem w domu i chłopców, którzy drżą z obawy przed mokrym całusem. Anita Lehmann nie jest dosłowna, to właśnie metafora jest największą siłą tej książki, a jednocześnie buduje w małym czytelniku świadomość tego, jak ważne jest stawianie granic i mówienie słowa NIE w chwili dla niego niekomfortowej.

Barbara Górecka / Dom Bajek