Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje żyje nam…!
Czy są wśród nas obecne osoby, którym zdarzyło się pomylić świąteczne daty? Złożyć życzenia urodzinowe dzień za wcześnie czy – co niestety nieco bardziej kłopotliwe towarzysko – dzień za późno? Jeśli sprawa dotyczy przyjaciela ten zapewne w swojej wyrozumiałości zrozumie i przebaczy, skupiając się na dobrych intencjach osoby obdarowującej. Cóż zrobić jednak, gdy jubilatem jest nikt inny jak sam KRÓL?
Przemysław Wechterowicz, z charakterystyczną dla siebie swadą i swobodą języka, wprowadza dzieci w wielobarwny świat dzikiej dżungli, fabułę książki „Urodziny króla” (wyd. Agencja Edytorska Ezop, 2018) wypełniając korowodem różnorodnych zwierząt szykujących się do świętowania urodzin. Ich starania, by każdy prezent był najbardziej wyjątkowy i niebanalny prezentują się niczym wesoła parada egzotycznych osobowości: pawiany przynoszą w darze wór marcepanu, hieny – specjały zamorskie, w tym świeżo starty korzeń mandragory (tak, tak – to książka, która mobilizuje czytającego do przeszukania wiedzy internetowej lub encyklopedycznej w celu uniknięcia kłopotliwego zażenowania w kontakcie z dzieckiem 🙂 ), strusie – zagraniczne mydła, węże – feerię kwiatów. Surykatki przygotowały układ taneczny, bawół oferuje spory kawałek wybornego tortu („Drogi nasz solenizancie, szamcie sobie torcik, szamcie!”).
Obserwujemy zwierzęta w gorączce przygotowań, otoczone piękną przyrodą, w poświęceniu i oddaniu dla ukochanego króla. Można niemal wyczuć przyspieszony puls ich krwi i ekscytację związaną z nadchodzącym świętem. Tymczasem Wechterowicz w finale dokonuje zabawnej wolty, a nieoczekiwany zwrot wydarzeń mógłby zakończyć się groźnie… ale tak się na szczęście nie dzieje. Może i dlatego, że Lew ma po prostu dystans do siebie, a wielobarwną gwardię ratuje jego poczucie humoru?
Rytmiczny wiersz Wechterowicza zilustrowała Kasia Walentynowicz wybornie kreując różnorodność przedstawionego egzotycznego świata. Prezentuje zwierzęta w różnych perspektywach, widziane w przybliżeniu, jak i w oddali, a jej daleki od pretensjonalności język malarski może nasuwać skojarzenia z malarskimi poszukiwaniami samych fowistów.
„Urodziny króla” to krótka, wesoła książka, której siłą jest lekki i nieco abstrakcyjny żart oraz mocny kolor. Kartonowe strony pozwolą cieszyć się tym tytułem najmłodszym, ale gwarantuję, że także wśród trzy- i czterolatków znajdą się amatorzy tego rymu. Nie ma przecież nic przyjemniejszego niż celebracja urodzin – nawet tych, które są już za nami.
Barbara Górecka / Dom Bajek