Please select a page for the Contact Slideout in Theme Options > Header Options

Recenzja: Potwory wyłażą z nory…

Recenzja: Potwory wyłażą z nory…
20 czerwca 2019 Redakcja DZIECI

Justyna Bednarek zdążyła już przyzwyczaić czytelników do książek o wartkiej treści, dobrym pomyśle, napisanych z przymrużeniem oka, humorem, a jednocześnie w taki sposób, by być bliskim dziecku.

W trzytomowej już serii o kilkuletniej Magdalenie Felicji, która nie rozstaje się ze swoją ukochaną, uszytą przez mamę, przytulankąŚwinkiem-Psinkiem znaleźć możemy ciepło zwyczajnej kochającej się rodziny, duże problemy małych ludzi, jak i codzienne momenty odwagi i strachu, radości i smutku, skupienia i szalonej zabawy. Wszystko to, na co składa się życie każdego przedszkolaka.

Fabuła książki „Dusia i Psinek-Świnek. Nikt się nie boi” (wyd. Nasza Księgarnia, 2019) rozpoczyna się zupełnie niewinnie, wieczorową porą Magdalena Felicja nazywana Dusią zasiada z ojcem do lektury książki. Tym razem dziewczynka prosi tatę o wybór tytułu o potworach. Rozpoczyna się wesołe przeszukiwanie półeczek domowej biblioteczki (brawo dla autorki – nie wymienia żadnej pozycji o księżniczkach, pojawiają się zaś ufoludki, wilki czy skarpetki), ostatecznie tata podejmuje decyzję o wymyśleniu stosownej historii. Z jego opowieści wyłania się krąglutki zielony potwór o nietuzinkowym kształcie, taki z gatunku tych zabawniejszych stworów. Problem z potworem rozpoczyna się po zgaszeniu światła – mija długi czas nim Dusia zaśnie. W przedszkolu dzieci napotykają na kolejne źródła lęku – trzepoczące na wietrze 7 par czarnych spodni może przecież wydać się niepokojące. Podobnie jak czerwonawa brodawka nowej pani przedszkolanki, kto może z pewnością udowodnić, że w „baloniku” nie mieszkają ufoludki…? A skąd wiadomo, czy do czerwonej pasty pomidorowej ktoś nie dodał trucizny?

Podobnie, jak w innych częściach serii, także w tym przypadku znajdziemy sceny rozgrywające się równolegle do świata rzeczywistego – podczas leżakowania wszystkie ukochane zabawki dzieci spotykają się ze sobą, pojawia się także wspomniany zielonkawy potwór, który, jak się szybko okazuje, jest najbardziej przestraszony…

Justyna Bednarek z gracją rozprawia się z dziecięcymi lękami, nie deprecjonując ich i nie odejmując znaczenia żadnemu ze strachów. Fabuła zbudowana jest w taki sposób, by poczuć więź z przedstawionymi bohaterami, odczarować to, co bywa trudne i jednocześnie dodać sobie samemu odwagi, krzepiąca jest świadomość, że inni mają problemy podobne do nas. Szczególnie ciepło przedstawiona jest trójosobowa rodzina Dusi, relacje dziewczynki z rodzicami, w których subtelnie przemycona jest prawda o tym, że każdy jest inny i tym samym zupełnie wyjątkowy.

Marta Kurczewska, ilustratorka serii, także w tym tomie stanęła na wysokości zadania, zgrabnie oddając charakter specyficznego serdecznego humoru i różnorakich emocji, a same strachy rysując tak, by nadać im bardziej przyjazną postać. Czyni to bez infantylizacji, choć także w dość tradycyjny sposób.

Zdaje się, że największa siłą Dusi tkwi w jej uniwersalności. Dzieciom łatwo identyfikować się z przedstawionymi zdarzeniami, rodzicom zaś być może prościej będzie zrozumieć lęki swoich pociech, zaakceptować je i wspólnie oswoić.

Barbara Górecka