Please select a page for the Contact Slideout in Theme Options > Header Options

Literatura to azyl, gdzie wszystko można

Literatura to azyl, gdzie wszystko można
16 maja 2023 Redakcja

Anders Sparring i Per Gustavsson, twórcy przezabawnej serii o rodzinie Obrab-
ków, to niezwykle zgrany duet autorsko-ilustratorski. W rozmowie z Agnieszką Stróżyk, która tłumaczy ich książki na język polski, opowiadają o bohaterach serii, wprowadzają nas w tajniki procesu twórczego i wyjaśniają, dlaczego książki dla dzieci mogą być niegrzeczne.

Zacznijmy od tego, kim są Obrabkowie?

Anders Sparring: To zupełnie normalna rodzina, choć są złodziejaszkami. Dla nich przestępczość to norma.
Uczciwość jest normą w większości rodzin, ale w świecie Obrabków grzeczne dziecko podkrada cukierki, a nie-
grzeczne za nie płaci. U Obrabków urwisem jest Ture, bo gdy dorośnie, chce zostać policjantem, i nie potrafi
kłamać. Książki o Obrabkach to historie o rodzinie, w której jest czarna owca, choć zupełnie na opak.
Literatura to azyl, gdzie wszystko można

Per Gustavsson: W pierwotnym zamyśle wszyscy Obrabkowie byli złodziejami. Potem Anders stwierdził,
że dla dobra fabuły ktoś w rodzinie powinien być uczciwy. To generuje konflikty i pcha naprzód akcję. W serii
o Obrabkach bawimy się konwencją i wykorzystujemy napięcia między światem rabusiów i policjantów.
Z którą postacią się identyfikujecie? A może kogoś darzycie szczególnym sentymentem?

Anders: Z Turem. Jako dziecko byłem taki sam. Ale najciekawiej pisze się Elkę. Bo Ture ciągle się zastanawia.
Za to gdy wkracza Elka, zaczyna się coś dziać. Elka potrafi pokonać każdą przeszkodę i zawsze osiągnie swój cel.
Jest zabawna. Mam też słabość do bandziorki Denuncji Kabel. Z książek bardzo lubię tom Rodzina Obrabków i psia sprawa. Część historii opowiedziana jest tu z perspektywy psa Obrabków, Gliny. Zadowolony jestem z tej podwójnej narracji. Lubię też zakończenie Sekretu Icjanta. Choć jak każdy pisarz uważam, że najlepsza jest moja ostatnia książka, czyli siódmy tom serii, który wkrótce ukaże się w Szwecji. Tym razem akcja dzieje się w szkole Turego i Elki.

Per: Ja lubię Zbira, ale emocjonalnie też bliżej mi do Turego. Bo ten chłopak nie ma w rodzinie Obrabków łatwo. Szkoda, że trochę zaniedbaliśmy mamę Celę. Póki co pozostaje na drugim planie i przyznam, że mnie to uwiera. Bo Cela jest bardziej charakterna od taty Zbira, ale najwyraźniej musi poczekać na swoją kolej.

Jak przebiega wasza współpraca?

Anders: Wspólnie tworzymy Obrabków. Najpierw powstaje konspekt. Najczęściej to ja przychodzę z jakimś pomysłem. Gdy już go przegadamy, przygotowuję synopsis i znów się spotykamy. A potem siadam do pisania książki.
Zależy mi, żeby Per uczestniczył w całym procesie. Gdy tekst jest gotowy, Per ma wolną rękę. Może skreślać lub
zastępować słowa obrazami czy komiksowymi kadrami. Ma bardzo dobre wyczucie dramaturgii. Jest przecież nie
tylko ilustratorem, ale też pisarzem.

Per: Za to Anders dużo pisze dla telewizji, więc też umie myśleć obrazami. Poza tym jest jeszcze wydawca i redaktor.
Autor nigdy nie jest do końca sam. Przychodzi moment, gdy musi stawić czoło krytyce i wysłuchać opinii innych.

Co jest najtrudniejsze, a co lubicie w waszej pracy?

Per: Coraz trudniej jest mi usiąść do białej kartki. Ale gdy wreszcie zabiorę się do rysowania i postaci, które wymyślam, ożywają, poruszają się i zaczynają się ze mną komunikować, wtedy odczuwam ogromną radość. Z minusów… Doskwiera mi artroza w kciukach. Cóż, taka choroba zawodowa…

Anders: Lubię moment, gdy tekst wreszcie „siedzi”. Pewności nabiera się zwykle przy drugim, trzecim czytaniu. Lubię też spotkania z dziećmi. A najtrudniejsze… Właśnie czytam Biegunów Olgi Tokarczuk. Zgadzam się z jej opi-
nią, że bycie pisarzem to najgorsza forma samotności. To potwornie nudna praca… 95% czasu spędzam, zastanawiając się, co napisać. Ale gdy wreszcie pojawia się pomysł i zapisuję jak w transie kolejne strony, wracają radość i energia.

Wróćmy do Obrabków. Wielu dorosłych boi się książek o niesfornych dzieciach. Woleliby, żeby dzieci w książkach zachowywały się wzorowo.
Co im powiecie?

Anders: W literaturze dziecięcej nie chodzi o to, by wskazywać palcem, co jest zachowaniem właściwym, a co
złym. Literatura powinna podsunąć dziecku narzędzia, dzięki którym samo to zrozumie. Dlatego staramy się
raczej obrazować niż moralizować. Choć w gruncie rzeczy nasze książki też mówią o tym, że nieładnie jest kraść,
tylko żeby to zrozumieć, trzeba czytać między wierszami.

Per: Literatura to fantazjowanie. To azyl, gdzie wszystko można pomyśleć, napisać i przetestować. A co do bycia
grzecznym… Nie uważam, żeby ktoś w rodzinie Obrabków był szczególnie niegrzeczny. Oni po prostu funkcjonują
według innego klucza. Ich praca polega na zabieraniu rzeczy bez płacenia. Kwestię wychowania wolimy zosta-
wić rodzicom, co niektórych denerwuje.

Część pisarzy i ilustratorów książek dla dzieci przyznaje, że tak naprawdę tworzą dla swojego
wewnętrznego dziecka. A wy?

Per: Wiele osób, wiedząc, czym się zajmuję, pyta, czy kiedyś stworzę coś dla dorosłych. Wydaje mi się, że nic innego
nie robię. Staram się opowiadać dobre historie. A dobra historia jest dla wszystkich. Wracając do wewnętrznego
dziecka… Tam, gdzie mam pracownię, pracuje trzech innych dorosłych facetów. W przerwach gramy w gry tele-
wizyjne i sporo się wygłupiamy. Gdy myślę o znajomych, którzy mają „prawdziwe prace”, to czasem rzeczywiście
czuję się jak dziecko. Swoją drogą uważam, że warto pielęgnować w sobie dziecięcą wrażliwość i wyobraźnię. Zwłaszcza w obecnych czasach.

A jacy byliście jako dzieci?

Per: Dużo czytałem i często spędzałem czas w bibliotece. Moim ulubionym działem był ten z książkami o sztuce. W bibliotece można też było słuchać płyt z adaptera. Wybierałem płytę, siadałem w fotelu z słuchawkami
na uszach i oglądałem albumy.

Anders: Lubiłem się wygłupiać i śmiać do rozpuku. Dziś, pisząc książki, próbuję odnaleźć w sobie ten stan. W dzieciństwie ważna jest zabawa. Bawienie się to takie zautomatyzowane opowiadanie, wymyślanie historii, tro-
chę jak w transie. Dlatego pisząc, dobrze mieć kontakt ze swoim wewnętrznym dzieckiem. Z drugiej strony warto
umieć spojrzeć na dziecko oczami swojego wewnętrznego dorosłego.

To wasza druga wizyta w Polsce. W zeszłym roku byliście w Rabce. Teraz odwiedziliście Poznańskie Targi Książki i Warszawę. Wasze spotkania autorskie to takie minispektakle. Co daje wam kontakt z dziećmi?

Per: Spotkania dają mnóstwo pozytywnej energii i są bardzo inspirujące. Dzieci wykrzykują różne rzeczy, komentują, a my staramy się na to spontanicznie reagować. Rabka była wyjątkowa. Książki o Obrabkach przetłumaczono na jedenaście języków, ale to był nasz pierwszy zagraniczny wyjazd z tą serią. I zadziałało. Choć
spotkania były tłumaczone, udało się nam rozśmieszyć dzieci, a bariera językowa szybko zniknęła.

Anders: Dodałbym jeszcze, że dobrze jest być uważnym. Widzieć, co dzieci rozśmiesza, co im się podoba, a co je nudzi. Dla przykładu prawie wszystkie dzieci lubią eksperymentować z językiem. Zanim oddam książkę do wydawnictwa, testuję ją na spotkaniach. Poza tym piszę z myślą o tym, że tekst będzie czytany na głos.

Chodzą słuchy, że na podstawie książek o rodzinie Obrabków powstaje w Szwecji film… To prawda?

Per: Prawda. Właśnie zakończono zdjęcia. Teraz film jest w postprodukcji. Premiera będzie pod koniec roku.
Mamy nadzieję, że film trafi też do Polski.

Rozmawiała: Agnieszka Stróżyk

www.zakamarki.pl